Postacie, których nie widać na kamerze
Wsród „łowców duchów” na całym świecie panuje przekonanie, że często „ducha” – (choć pod to pojecie wrzucają dosłownie wszystko, co umyka standardowej logice) można nie widzieć „gołym okiem”, ale przykładowo robiąc zdjęcia, czy po prostu nagrywając przestrzeń, na której nic nie widzimy – możemy znaleźć coś, czego nie powinno tam być.
I oczywiście w tej logice jest całkiem sporo sensu – tak przecież powstały tysiące EVP, które nagrywają się na dyktafony choć nikt z obecnych nic nie powiedział.
Czasem na zdjęciach też udaje się komuś uchwycić coś, czego ewidentnie w danym miejscu nie było.
Wiele osób później analizuje takie zdjęcia, starając się wykluczyć zwykłą paraidolię.
…Te postacie nie mają z tym jednak kompletnie nic wspólnego!
Z całego świata napływa coraz więcej nagrań, na których całkowicie normalni ludzie, którzy nie mają z poszukiwaniem duchów nic wspólnego – zazwyczaj w trakcie wykonywania swojej pracy zachowują się dość „dziwnie”.
Rozmawiają z kimś, witają się, czasem wskazują mu drogę, innym razem odnotowują w oficjalnych dokumentach, że taki to a taki człowiek właśnie wszedł do strzeżonego przez nich budynku.
…Problem tylko w tym, że kamera monitoringu nie uchwyciła nikogo, z kim taki człowiek mógłby rozmawiać.
POSTACIE, KTÓRYCH NIE WIDAĆ NA KAMERZE – JAK TO WYGLĄDA?
Dobrze, od początku:
Sytuacja zazwyczaj wygląda bardzo podobnie (a przynajmniej na materiałach, do których ja dotarłem zazwyczaj wyglądała podobnie).
Pracujesz sobie jak gdyby nigdy nic. Przychodzi do Ciebie Twój klient, albo sąsiadka. Możesz też widzieć małą dziewczynkę siedzącą na krześle w lokalu, który niedługo będzie zamykany. Może to być Twój pacjent, który podchodzi do Ciebie na korytarzu szpitalnym. Nie ma to znaczenia.
Ta postać wygląda na tyle naturalnie, że kompletnie NIC nie wzbudza w Tobie żadnych podejrzeń. Zaczynacie rozmowę – i tutaj również nie zauważasz niczego podejrzanego – ot zwykła rozmowa ze zwykłym człowiekiem.
To, co jest podejrzane to to, że na kamerze monitoringu nikogo nie widać.
Jeżeli jesteś ochroniarzem – a kamery przegląda Twój przełożony wygląda to tak, jakbyś właśnie rozmawiał z pustą przestrzenią.
Co więc wiemy o tych postaciach?
- Wyglądają jak żywi ludzie
- Rozmawiają, jak żywi ludzie
- Pokazują się zwykle tylko na krótką chwilę.
- Nie chcą nic konkretnego i dużego – pytają o drogę, proszą o drobną pomoc z przejściem, albo zagajają rozmowę o dupie Maryny.
- Ukazują się w różnych krajach.
- Widzą je zarówno kobiety jak i mężczyźni.
- Możesz je zobaczyć niezależnie od swojego wykształcenia, statusu społecznego czy wykonywanego zawodu.
POSTACIE, KTÓRYCH NIE WIDAĆ NA KAMERZE – OBALAMY MITY
Z chęci obalenia wszelkich tego typu nagrań przychodzi każdemu do głowy kilka pomysłów:
- Te osoby zwyczajnie udają, że z kimś rozmawiają.
- Te osoby mają właśnie ostre zaburzenia psychiczne i dlatego kogoś „widzą”
- Tam naprawdę są ludzie, których oni widzą, ale nie nagrywają się oni na kamerę z powodu błędu technicznego po stronie sprzętu
Obiekcja 1 – ludzie udają, że z kimś rozmawiają.
Najprostszą, przychodzącą tak naprawdę od razu do głowy obiekcją jest podejrzenie, że te osoby po prostu udają, że z kimś rozmawiają. Ot, zwykłe aktorzenie dla 5 minut sławy – pod nagranie „strasznego filmiku”, który może stanie się viralem.
Mam z tym zarzutem naprawdę spory problem. Oczywiście, gdybyśmy mówili o jednostkowym przypadku – w którym takie zachowanie mogłoby być uzasadnione jakimś interesem – widziałbym w tym sens.
- Podobnie, jak widziałem sens, kiedy pewien właściciel sklepu bardzo chciał opowiedzieć światu, że jego sklep z zabawkami jest nawiedzony.
- Podobnie, jak widzę sens, kiedy właściciele „nawiedzonych hoteli” i „nawiedzonych barów”, których jest całe zatrzęsienie w Anglii usiłują udowodnić, że w ich miejscu w zasadzie aż roi się od wszelkich zjawisk paranormalnych.
Czemu mam z tym problem? Bo, wszyscy ci ludzie chcą zrobić z tego jak najszybciej biznes i to biznes, który ma być napędzany właśnie takimi materiałami.
W takich sytuacjach wstrzymuję się zazwyczaj od oceny – bo jestem świadom, że może to być po prostu akcja marketingowa.
Dobra dobra, to czemu niby te filmiki, którym bardziej wierzysz nie mogą być akcją marketingową? Może jakiś właściciel obiektu chciał, żeby ludzie sądzili, ze np. Jego apartamentowiec jest nawiedzony i dogadał się z ochroniarzem, który odstawi szopkę?
Szczerze? To jest cholernie mało prawdopodobne.
Dlaczego?
…Bo to się zwyczajnie nie opłaca. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku „nawiedzonego pubu” – miejsca, do którego pójdziesz właśnie dlatego, że jest nawiedzone. Miejsca, które z powodu bycia „nawiedzonym” pubem zarabia zdecydowanie więcej pieniędzy.
Podobnie jest z hotelami – jeżeli uznasz, że chciałabyś spędzić noc w „najbardziej nawiedzonym hotelu świata” – o ile przezwyciężysz strach – możesz to zrobić. Wykupujesz zwykle jedną – mooooże dwie noce i idziesz się tam dobrze bawić, lub prowadzić swoje prywatne śledztwo.
…Sytuacja ma się trochę odmiennie w przypadku nawiedzonego blokowiska.
Nikt nie chce wynajmować na dłużej mieszkania, lub kupować mieszkania w blokowisku, które słynie właśnie z tego, że jest nawiedzone.
Nikt nie chce oddać swoich rodziców, do nawiedzonego domu starców.
Nikt nie chce prowadzać swoich dzieci do nawiedzonego przedszkola.
Finalnie – wybacz, ale nie wierzę w argument, że to jest szopka. Jeżeli to jest szopka – to taka, na której z całą pewnością nie zarobi właściciel obiektu.
Właściciel firmy ochraniającej dany obiekt też nie chce robić szopki w okół swoich pracowników.
Czy chciałabyś, żeby Twojego domu pilnował facet, który widzi ludzi, których nie ma? 😀 Raczej nie…
To, że pracownicy widzą zjawiska paranormalne, czy duchy – nie ma prawa wpłynąć pozytywnie na wizerunek firmy ochroniarskiej jako poważnej i profesjonalnej.
A co powiedzieć o widzących duchy lekarzach? Nie chcesz, żeby taki Cię operował.
I tutaj dochodzimy do sedna moich wątpliwości – nie wierze w tę obiekcję, bo dla tych osób taka „sława” się zwyczajnie nie opłaca.
Co przyjdzie Ci z tego, że będziesz policjantem, który widział kogoś, kogo nie zarejestrowała kamera? Będą się z Ciebie naśmiewać w pracy, może skierują Cię na badania psychiatryczne – może nawet stracisz robotę. Serio? To ma być ta kusząca perspektywa?
Zwyczajnie nie kupuję tego wątku jako prawdopodobnego.
Obiekcja 2 – te osoby mają właśnie zaburzenia psychiczne i dlatego kogoś „widzą”
Jeżeli dojdziemy już do tego, że udawanie, że się kogoś widzi w pracy jest zwyczajnie nieopłacalne – możemy uznać, że ten człowiek nie udaje, ten człowiek NAPRAWDĘ kogoś widzi – tyle tylko, że jest to związane z jego zaburzeniem psychicznym i tam po prostu nikogo nie ma.
I z tą argumentacją również mam problem.
Oczywiście – ludzie mają różne zaburzenia psychiczne.
No właśnie – RÓŻNE.
Ja mam zupełnie inne doświadczenia, przekonania i traumy niż Ty.
Ja myślę w ciągu dnia zapewne o czym innym, niż Ty.
Ja mam inne geny, niż Ty.
Różnimy się od siebie, jako ludzie – a co za tym idzie, jeżeli to, co te osoby widzą jest jedynie ich halucynacją – bo tak należałoby rozumieć w tym wypadku „widzenie” związane z zaburzeniami psychicznymi – te halucynacje również powinny się od siebie różnić.
Jeżeli mamy inne dane wejściowe – siłą rzeczy będziemy mieć inne dane wyjściowe.
Z tej perspektywy szansa, że zobaczysz miłą starszą panią pytającą o drogę powinna być równa szansie, ze zobaczysz projekcje swoich największych lęków.
…A w zasadzie, to szansa na projekcję lęków powinna być znacznie większa – bo umówmy się – jak często w ciągu dnia ktokolwiek z nas myśli o jakiejś losowej sąsiadce z bloku? 🙂
A jednak tak się wcale nie dzieje.
Te osoby – dotychczas zdrowe psychicznie – bo nierzadko pracujące w zawodach, które tego zdrowia psychicznego po prostu wymagają – widzą osoby, które nie są demonami z piekła – dla katolików. Nie są wielkimi pająkami – dla osób z arachnofobią. Nie są też w żaden sposób losowymi obiektami jak samochód, garnek czy telefon.
To konkretne osoby. Osoby, o których „widzący” raczej nie miał powodu myśleć, w ciągu dnia.
I to właśnie ta powszechność tego jednego schematu – czyli przychodzącej osoby, którą raczej kojarzymy, widocznej tak dobrze, że rozmawiając z nią nie zauważamy nic podejrzanego – ten schemat powtarzający się u różnych ludzi niezależnie od ich zawodu, wieku, wykształcenia – jest dla mnie powodem, żeby sądzić, że to jednak nie jest zaburzenie psychiczne.
….A nawet jeżeli na chwilę mimo to przyjąć, że jednak jest to zaburzenie psychiczne (w co ja osobiście i tak już nie za bardzo wierzę) – To skąd mielibyśmy wiedzieć, czy ten rodzaj zaburzenia – zamiast generować obrazy w naszej głowie – jedynie odbiera te bodźce, których „normalny” człowiek odbierać nie jest w stanie?
Obiekcja 3 – te osoby istnieją, ale z powodu błędu technicznego nie nagrywają się na kamerze.
Jeżeli mam być z Tobą całkowicie szczery – gdyby nie to, że spotkałem się z takim pomysłem w komentarzach pod jednym z tego typu nagrań to przysięgam – nie wpadłbym na taki idiotyzm.
Jaki to musiałby być błąd kamery monitoringu, ze działa całkowicie normalnie – poza pomijaniem tego jednego człowieka?
Rozumiem, że są green screeny, ale ta technologia po prostu nie działa w ten sposób. Oczywiście dałoby się kogoś „wyciąć” w postprodukcji z lepszym, lub gorszym skutkiem – ale tutaj ponownie musielibyśmy spodziewać się czyjegoś celowego złego działania – a nie błędu technicznego po stronie monitoringu.
Zrozumiałbym, gdyby nienajlepszej jakości kamera generowała artefakty – tak się w istocie czasem zdarza. – Ba, często fani wszelkiej maści „paranormalnych” rzeczy na siłę w tych artefaktach doszukują się „duchów”…. Ale to zwyczajnie nie jest taka sytuacja.
Tutaj sytuacja jest prosta jak budowa cepa – przychodzi człowiek widzisz go, rozmawiasz z nim – a na kamerze nie ma po nim ani śladu. O takiej sytuacji mówimy.
A MOŻE TO ZJAWY KRYZYSOWE?

W internecie pojawia się też wiele głosów, że być może osoby, których nie widać na kamerze, to tak naprawdę zjawy kryzysowe. Ta opinia wydawałaby mi się jedną z bardziej sensownych… Tylko pojawia się pytanie po co?
Zjawy kryzysowe to duchy zmarłych niedawno osób, które pojawiają się bliskim, by się z nimi po raz ostatni pożegnać, by domknąć jakieś trudne, nierozwiązane sprawy lub przekazać jakąś ważną dla żyjących informację.
Czy mogą mieć taką właściwość, że będą nieuchwytne na kamerze? Tak, jestem w stanie wyobrazić sobie, że zjawy te mogłyby mieć taką właściwość.
Ale czy tak jest? Nie wiem. Za mało danych mamy. Za mało obserwacji zjaw kryzysowych w miejscach, które byłyby dobrze monitorowane, żeby można było to sprawdzić. Jednocześnie takie „nawiedzenie” jest zjawiskiem na tyle rzadkim, że nie sposób „przygotować się” i czekać z kamerą, żeby to uchwycić.
Jest w tym wyjaśnieniu jednak coś, co nie daje mi spokoju.
Zjawy kryzysowe przychodzą zwykle w jakimś celu! Odwiedzają bliskich, bo chcą się z nimi pożegnać. Odwiedzają kogoś, żeby dać mu jakąś ważną radę albo informacje….
Jak babcia, która odwiedziła swojego wnuka, by powiedzieć mu, że nie chciałaby, żeby z powodu jej śmierci odwoływał swoje wesele. Te wszystkie „wizyty” mają swoje jasno postawione powody.
A jak wygląda to w przypadku postaci, których nie widać na kamerach?
– A to dziadek pytający o drogę.
– A to sąsiadka, która idzie do swojego mieszkania.
– A to innym razem klient przychodzący w sprawie samochodu i gadający o dupie Maryny.
Czy to brzmi Ci jak poważne powody, dla których zjawa kryzysowa przychodziłaby na ziemię w tak widzialnej formie?
Żeby zapytać przypadkowego chłopa o drogę?
To dla mnie nie ma większego sensu. O ile oczywiście nie wykluczam możliwości, że zjawa kryzysowa może mieć właściwość, dzięki której ludzkie oko ją zobaczy, a kamera nie – co jest dla mnie wyobrażalne i możliwe, ale nie mam na to ŻADNYCH dowodów. O tyle myślę, że jednak te konkretne postaci, o których tutaj piszę zjawą kryzysową nie są.
POSTACIE, KTÓRYCH NIE WIDAC NA KAMERZE – PODSUMOWANIE
Myślę, że coś jest na rzeczy.
Kiedyś nie było aż tak wiele tego typu materiałów, jak dziś. Obecnie coraz częściej ujawniane są takie nagrania w zasadzie z całego świata. Myślę, że to akurat może być spowodowane po prostu rozwojem technologicznym – teraz coraz cześciej wszędzie montujemy kamery.
Myślę więc, że takie historie, w których ktoś rozmawiał z kimś będąc przekonanym, że rozmawia z żywą osobą – a po czasie dowiedział się, że na kamerze nic nie ma (a osoba ta – jeżeli ją znał – nie żyje) miały miejsce równie często już wcześniej – a rozwój technologiczny sprawił, że jako ogół zaczęliśmy to tak często zauważać.
Te postacie często przypominają osoby, które niedawno zmarły – i co ciekawe zachowują się tak, jak zachowywałyby się za życia właśnie te osoby. – Myślę, że to jest trop, którym warto podążać łącząc kolejne fakty.
A jeżeli Ty miałaś przygodę podobną do tej opisanej, spotkałaś kogoś, kogo kamera nie była w stanie zarejestrować – napisz do mnie na kontakt@nowoczesnypustelnik.pl – koniecznie w tytule maila umieść HISTORIA – chętnie przeczytam!
Komentarze: