Michał Stonawski – Paranormalne – Recenzja
Jestem człowiekiem, który aktywnie wyszukuje informacje o osobach, które mogą mieć jakąś konkretną wiedzę. Dokładnie tak też się stało z p. Stonawskim. Jeszcze nie przeczytałem nawet jednej strony jego książki, jeszcze nawet nie wiedziałem, że w ogóle cokolwiek napisał – a już gdzieś w swojej podróży po internecie trafiłem na jeden, drugi, trzeci wywiad.
Sam autor mnie zaciekawił. Obejrzałem z nim kilka wywiadów – w których zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Pomyślałem sobie „w końcu ktoś, kto nie szuka taniej sensacji” – i muszę przyznać, że to właśnie to nie szukanie taniej sensacji jest w mojej ocenie chyba najważniejsze. Kiedy mówimy o zjawiskach paranormalnych, nawiedzonych miejscach – i wszystkich innych rzeczach, które dla osób mocno osadzonych w świecie materialnym mogą być odległe.
Ze sporą dozą nieufności podchodzę do osób, które przykładowo chodzą w nawiedzone miejsca – i we wszystkim, nawet tym, co da się prosto i łatwo wyjaśnić – doszukują się czegoś na 100 % paranormalnego.
Czasem oglądając materiały takich „łowców duchów” odnoszę wrażenie, że dla podkręcenia atmosfery gotowi są najpierw całkowicie naturalne zjawisko powiązać z duchem, a później prowadzić przez pół godziny narrację – jakby z tym duchem rozmawiali….
…Ale nie o „łowcach duchów” dzisiaj, a o panu Stonawskim.
Paranormalne prawdziwe historie nawiedzeń – pierwsze wrażenie
To, co teraz Ci powiem jest bardzo osobiste i masz pełne prawo uznać, że nie powinno w żaden sposób wpłynąć na mój odbiór książki – owszem, nie powinno – nie powinno… Ale wpłynęło.
Kupując „Paranormalne” Michała Stonawskiego kupiłem więcej książek – różnych autorów. To wszystko przyszło w sporej paczce – a ja, jako, że książki najpierw wrzucam na swoją półkę hańby i dopiero później wybieram z niej co aktualnie przeczytam – po prostu otworzyłem karton, wyjąłem książki i wrzuciłem na półkę. Później dokończyłem sobie czytać to, co akurat czytałem…. I moim pierwszym wyborem wcale nie były „Paranormalne”.
No dobra, co z tego?
Ano to z tego, że książkę Stonawskiego kupiłem w księgarni internetowej – ale jako outlet.
O tym, w jakim przyszła do mnie stanie dowiedziałem się tak naprawdę dopiero kilka miesięcy po zakupie – kiedy faktycznie sięgnąłem po tę książkę.
Był piękny, słoneczny, czerwcowy dzień. Usiadłem w ogrodzie, na drewnianej ławce mając przy sobie butelkę wody, długopis, zeszyt do szybkich notatek – gdyby coś przykuło moją uwagę i oczywiście samą książkę.
Otwieram ją……I wiedzę wielkie plamy po jakimś zalaniu, które widać było na kartkach przez 1/3 książki.
…Jeżeli też tę „chwilę z książką” traktujesz jako odpoczynek i zasłużoną przyjemność zapewne rozumiesz doskonale, jak się wtedy poczułem.
Z takim właśnie nastawieniem zabrałem się za czytanie – i już w zasadzie na pierwszej, albo jednej z pierwszych stron przeczytałem, że w książce będą „opowieści fabularyzowane”.
Poczułem się w tym momencie tak, jakby to sam Stonawski mi tą książkę czymś oblał w transporcie i to tylko i wyłącznie po to, żeby zaraz po otworzeniu przeze mnie pierwszej strony jeszcze z uśmiechem napluć mi w pysk!
Książka zawiera fabularyzowane opowieści!
Tak, musisz wiedzieć, że nie cierpię w tego typu literaturze jakiegokolwiek fabularyzowania. Gdybym chciał przeczytać do snu powieść o duchach – sięgnąłbym po powieść. Fikcja, to fikcja – fakty, to fakty.
Bardzo rzadko czytam jakiekolwiek powieści. Mam poczucie, że szkoda na to czasu. Cytując jednego z moich ulubionych dziennikarzy śledczych „tylko prawda jest ciekawa” – i ja właśnie się poczułem, jakby w tej książce prawdy miało nie być w ogóle.
Oczywiście – autor informował, że to będzie tylko delikatnie fabularyzowane, że nie zmieni to w żaden sposób tego, co najważniejsze….Ale zapewne domyślasz się, gdzie mógł sobie wsadzić te zapewnienia – kiedy siedziałem zdenerwowany na to, że mam przed sobą zalaną książkę, która na dodatek ma zawierać zmyślone przez autora historyjki!
Michał Stonawski Paranormalne – kawał dobrej roboty!
Byłem zdenerwowany, ale skoro już kupiłem, skoro mam już wolną chwilę i książkę w ręku – trudno, przeczytam.
…I tej decyzji kompletnie nie żałuję!
Autor nie kłamał – to, co w tych opowieściach jest fabularyzowane w żaden sposób nie odbiera autentyczności opisanym zdarzeniom. Już po pierwszej godzinie czytania byłem zachwycony piórem p. Michała.
Nie zaspoileruję Ci raczej zbyt wiele, jeżeli powiem, że zazwyczaj jest tak, ze najpierw dochodzi do jakiegoś okrutnego, pełnego zła i cierpienia zdarzenia – a po jakimś czasie pojawiają się w danym miejscu zjawiska paranormalne.
W związku właśnie z tą prawidłowością – najpierw mogliśmy przeczytać fabularyzowany wstęp, gdzie dowiadujemy się jak owa okropność mogła wyglądać – a później sprawnie przechodzimy do samych zjawisk paranormalnych i śledztwa, jakie wokół nich przeprowadzał autor.
I muszę tutaj przyznać, że fabularyzowane wstępy zrobiły swoją robotę naprawdę dobrze! Nie czułem, że wczytuję się w fikcyjną historyjkę – wciąż obracaliśmy się wokół faktów.
Michał Stonawski – Profesjonalny Badacz
W tym momencie muszę opowiedzieć Ci o tym, co spodobało mi się chyba najbardziej – o podejściu autora do zjawisk, które opisuje.
Już we wstępie do swojej książki autor napisał zdanie, pod którym podpisałbym się rękoma i nogami, gdyby się dało.
„…Oczywiście, można należeć jeszcze do trzeciej grupy osób – fanatyków, którzy uważają, ze nauka to oszustwo, naukowcy nie mają nic do powiedzenia, a rządy światowe uknuły jakiegoś rodzaju spisek przeciwko ludzkości. (…) Tacy ludzie łykają każdą spiskową czy paranormalną teorię jako pewnik, co również nie jest zdrowe, i mówiąc szczerze psuje całą walkę o to, by badania nad zjawiskami paranormalnymi nie były postrzegane jako zabawa dla głośnej grupy oszołomów z foliowymi czapkami na głowach.”
Pozwoliłem sobie umieścić ten cytat prawie w całości, bo jest dla mnie w zasadzie najważniejszym punktem wyjścia do jakichkolwiek rozmów o badaniu zjawisk paranormalnych, mistycznych i duchowych.
Ile to już razy widziałem czysto życzeniowe podejście, kiedy „badacz” naginał wszelkie możliwe fakty, żeby tylko pasowały pod jego tezę, powielał niesprawdzone plotki – bo dobrze brzmiały – albo sam się zapętlał we własne kłamstwa i jak wspomniałem wyżej – najpierw sam sobie „wymyślił” ducha, na podstawie czegoś, co mogło być jak najbardziej naturalne – a później wchodził z tym czego nie było w relacje tak mocno, że mało się przy tym nie posrał!
…Na szczęście p. Stonawski to zupełnie inna liga. To, co może – sprawdza, a – co bardzo moim zdaniem ważne – tam, gdzie czegoś nie jest w stanie sprawdzić – uczciwie o tym wspomina.
W książce wiele razy trafimy na wątek, który okazał się być plotką, legendą miejską – lub właśnie na wątek, w którym autor odbija się od drzwi za którymi mógł być ktoś, kto mógłby udzielić informacji – ale mu nie otworzy, więc może co najwyżej pocałować klamkę.
Szanuję i doceniam tę szczerość!
Paranormalne prawdziwe historie nawiedzeń – moja opinia
Tak naprawdę mógłbym to zakończyć prostym, krótkim – świetna książka!
Nie jest na tyle ciężka, żebyś nie mogła nocą spać. Nie masz też poczucia, ze czytasz bajki z mchu i paproci. Wszystkie opowieści osadzone są w Polsce i jak sam autor zauważył – w domach, blokach – miejscach, z którymi bardzo łatwo jest się nam utożsamiać, bo ciężko nam sobie wyobrazić życie na zamku i stąd „biała dama”, czy „czarna dama” nie są nam jakoś specjalnie bliskie.
To prawda, z którą nie sposób się nie zgodzić.
Każda z opisanych historii jest nam bliska – zarówno pod względem nawiedzonych miejsc – jak i pod względem historii, które za tymi nawiedzeniami stoją.
Ktoś się w kimś zakochał, ktoś się powiesił… To przecież takie ludzkie, życiowe…
I chyba właśnie ten klimat tego, że to wszystko jest ludzkie i życiowe, bliskie każdemu z nas sprawia, że tak dobrze się to czyta.
Co mogę powiedzieć? Serdecznie Ci polecam! Jeżeli jakimś cudem jeszcze jej nie czytałaś – nie zawiedziesz się!
Książkę zakupiłem za własne pieniądze. Treść powyższego wpisu jest od początku do końca prywatną opinią autora i nie jest to materiał w żaden sposób sponsorowany.
Komentarze: